CHATTING KIDS - Pirates' Island Camp 2015
poniedziałek, 13 lipca 2015
piątek, 10 lipca 2015
środa, 8 lipca 2015
Day 10 - Filmmaking & the rain
Dziś
śmiałkowie, którzy postanowili spać pod gołym niebem byli okrutnie obudzeni
przez naturę o 2:30! Gdy wszyscy powróciliśmy do swoich mieszkanek zaczęło
okrutnie lać, zerwała się wichura i rozpoczęła się burza. Przez ten nieszczęśliwy
wypadek niestety nie było gimnastyki i poszliśmy na śniadanie wcześniej.
Posiłek składał się z zupy mlecznej oraz jajek. Zjedliśmy go ze smakiem a
następnie ruszyliśmy do Sali konferencyjnej na prezentacje o ciekawostkach
dotyczących mórz i oceanów. Po udanej prezentacji ruszyliśmy na zajęcia angielskiego, a także na grę
terenową pt. „pomóż rozbitkowi”. Po czym
wszyscy zadowoleni i wygłodniali popędzili na pyszny obiad składający się z
kotleta mielonego, okrąglutkich ziemniaków oraz kapitańskiego krupnika.
Poobiednia sjesta szybko minęła więc nastąpił czas nagrywania naszego filmu. O
losach biednych Hiszpańskich ślicznotek oraz walczących o ślicznotki Anglików z
krwiożerczymi Piratami. Nagle usłyszeliśmy grzmot i zaczął lać deszcz i wszyscy
uciekli do sali konferencyjnej na film „Asterix i Obelix Osiedle Bogów”. Gdy
burza ucichła poszliśmy na długo oczekiwaną kolację. Podali nam pyszne
naleśniki z dżemem i serem. Najedliśmy się więc mogliśmy kontynuować nagrywania naszego filmu. Gdy skończyliśmy nagrywanie
poszliśmy do Sali konferencyjnej dokończyć film „Osiedle Bogów”. Gdy film się
skończył pobiegliśmy do domków, pokoi aby się umyć i następnie pójść spać.
Mateusz M.
Tymon G.
wtorek, 7 lipca 2015
Day 9 - Ships & night under the stars
Dziś dzień obfitował w tyle atrakcji, że klubowym reporterom nie wystarczyło czasu, aby je wszystkie opisać (albo przynajmniej jedną z nich) :)
Ponieważ szczegółowa relacja z codziennego jadłospisu stoi wysoko w hierarchii ważności obozowych reporterów - zacznijmy od tego:
Na śniadanie piracka kuchnia poczęstowała nas tradycyjnym morskim posiłkiem - płatkami z mlekiem, po które w kolejce ustawiła się cała nasza niemal 80-osobowa zgraja (serio serio). Kanapek bez ograniczeń, pomidorki, ogóreczki, twarożki i szyneczki - mniam!
Po śniadaniu p. Piotr wygłosił interesujący wykładzik o rodzajach statków. Bogatsi w tę nową i niezbędną na morzu i lądzie wiedzę ruszyliśmy na angielski lub grę terenową. Czego w tej grze nie było - szukanie skarbów, klejnoty, budowanie galeonów, abordaż, rzut kotwicą, próba ciszy, przemarsz (przeczołg?) pod morską siecią... Gdy jedni skończyli się uczyć, a inni grać nastąpiła zamiana. Ledwo zdążyliśmy na obiad! Zjedliśmy go z wilczym apetytem (wilków morskich) - pomidorówka, schabowy, sałatka z kapusty i ziemniaczki dały nam energię na popołudniowe harce poprzedzone telefonami do Szanownych Czytelników i krótką, acz treściwą, wizytą w sklepie "Podwodna Ryba". Po sjeście (zwanej przez młodsze dziewczynki z pawilonu SALSĄ) wyruszyliśmy na plażę, a chętni budowali mini-galeony z korka. Po kolacji ruszyły próby do filmów, pierwsze nagrania i długie przygotowania do nocy pod gołym niebem - w ruch poszły śpiwory, karimaty, offy i brosy, a także ulubione maskotki. Do zobaczenia rano!
Ponieważ szczegółowa relacja z codziennego jadłospisu stoi wysoko w hierarchii ważności obozowych reporterów - zacznijmy od tego:
Na śniadanie piracka kuchnia poczęstowała nas tradycyjnym morskim posiłkiem - płatkami z mlekiem, po które w kolejce ustawiła się cała nasza niemal 80-osobowa zgraja (serio serio). Kanapek bez ograniczeń, pomidorki, ogóreczki, twarożki i szyneczki - mniam!
Po śniadaniu p. Piotr wygłosił interesujący wykładzik o rodzajach statków. Bogatsi w tę nową i niezbędną na morzu i lądzie wiedzę ruszyliśmy na angielski lub grę terenową. Czego w tej grze nie było - szukanie skarbów, klejnoty, budowanie galeonów, abordaż, rzut kotwicą, próba ciszy, przemarsz (przeczołg?) pod morską siecią... Gdy jedni skończyli się uczyć, a inni grać nastąpiła zamiana. Ledwo zdążyliśmy na obiad! Zjedliśmy go z wilczym apetytem (wilków morskich) - pomidorówka, schabowy, sałatka z kapusty i ziemniaczki dały nam energię na popołudniowe harce poprzedzone telefonami do Szanownych Czytelników i krótką, acz treściwą, wizytą w sklepie "Podwodna Ryba". Po sjeście (zwanej przez młodsze dziewczynki z pawilonu SALSĄ) wyruszyliśmy na plażę, a chętni budowali mini-galeony z korka. Po kolacji ruszyły próby do filmów, pierwsze nagrania i długie przygotowania do nocy pod gołym niebem - w ruch poszły śpiwory, karimaty, offy i brosy, a także ulubione maskotki. Do zobaczenia rano!
Subskrybuj:
Posty (Atom)